Forum Tawerna Ostrzy Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Opowiadanie napisane z nudów- może komuś poprawi humor:) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Marbit
Mieszczanin



Dołączył: 10 Paź 2006
Posty: 110 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:25, 09 Lip 2007 Powrót do góry

Hans niewątpliwie był zdolnym dzieckiem. Tuż po tym jak nauczył się chodzić, zaczął czytać wszystko co wpadło mu w rękę. Jako iż jego ojciec z racji swych zainteresowań miał nieco osobliwą bibliotekę, Hans bardzo szybko nauczył się ważyć wszelkiego rodzaju trucizny. Około dwunastego roku życia wyprowadził się z domu i udał do Walkoru. Tam przypadkiem trafił do podziemia… tak się stał skrytobójcą. Wszyscy jego pracodawcy nie mieli żadnych zastrzeżeń co do sposobu jego pracy- a co dopiero klienci. Jego usługi kosztowały zatrważające pieniądze, jednak jeśli ktoś musiał pośpiesznie umrzeć na „nieszczęśliwy wypadek”, nie było lepszego fachowca od Hansa. W ciągu roku na swym skromnym koncie miał już kilka co ważniejszych postaci- począwszy od Czarnego Bożydara, byłego księcia podziemia. Następna była Czerwono-Szczerbatą Mery- szefowa… kobiet wyzwolonych w Walkorze (bardzo się szanowała, nigdy nie dawała na kreskę, w szczególności piwa), a skończywszy na Słodkiej Mery-Ann, która zawiniła wierną miłością do męża (z miłości do męża chciała się podszkolić u innego, ale mąż źle to zrozumiał)
Pewnie Hans dalej bogaciłbym się na swej dochodowej branży, jednak podczas wykonywania kolejnej misji, podszył się pod handlarza ulicznego, a praca ta spodobała mu się niezmiernie. Być może, dlatego właśnie zrezygnował z dalszego polepszania życia innym (przynajmniej niektórym) na rzecz kupczenia. Jednak pewnego pięknego dnia, w samo południe na ruchliwej ulicy „Zakazuje się handlu ulicznego!” (była jeszcze jedna tablica z nazwą tejże ulicy, ale ktoś ją ukradł) rozległ się głos dostojnego mężczyzny
- Ty! Won stąd. Teraz ja mam mieć tu stoisko. – powiedział pulchny kupiec odziany w szkarłatne szaty. W celu uzasadnienia swojego zdania mierzył kuszą w skrytobójcę, a by jeszcze podkreślić wartość swych słów stało za nim dwóch drabów o twarzach nieskażonych żadną myślą. Hans spojrzał na niego spode łaba, jego usta wykrzywił dziwny uśmiech. Tym bardziej, że trzymał w nich sporego ogórka. Dawniej taka postawa wywoływała lęk u jego wrogów, tym razem jakoś nie poskutkowała, prawdopodobnie przez naręcze pomidorów, które musiał jeszcze przytrzymywać brodą. Również i ogórek trzymany w zębach niczym cygaro się do tego przyczynił.
- Nie słyszałeś?! Won mi stąd! Zabieraj swoje warzywka i idź mi z tego targu. – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu, machając przy tym kuszą. Nieco się rozczarował kiedy Hans w spokoju odłożył pomidory na miejsce, ogórka wymierzył prosto w jego serce.
-Niezmiernie mi przykro, ale to miejsce jest moje i chyba tak zostanie.- powiedział kiedy wyjął ogórka grożąc nim kupcowi.
Nastąpiła chwila konsternacji. Przechodnie szybko udali się za ważniejszymi sprawami- prawdopodobnie byciu daleko stąd.
Kupiec zlustrował Hansa (wzrokiem, gdyż w tamtych czasach nie było innego sposobu). W jego głowie trwał bardzo skomplikowany proces myślowy- prawdopodobnie jeden z pierwszych w jego życiu. Kupiec uważnie analizował, czy ten blondyn o cherlawej posturze, odziany w o wiele za duże szaty, mierzący do niego groźnie ogórkiem może być dla niego w jakiś sposób groźny. Tu popełnił strategiczny błąd- założył, że nie.
- Tonie Niekrowa i Dorodny Prosiak bierzcie go!- imiona jego goryli prawdopodobnie pochodzą od pierwszych słów ojca na ich widok. Mężczyźni wyciągnęli swój oręż, jednak nie za bardzo wiedzieli co mają dalej robić- ruszyć na chłopaka z ogórkiem, jako bronią to dosyć nie codziennie, a oni sobie wyraźnie w takich chwilach nie radzili. Pat ten został przerwany przez Kupca który wystrzelił w Hansa z kuszy. Bełt poszybował prosto w kierunku serca skrytobójcy, jednak napotkał na swej drodze nic innego jak- ogórka.
- Kuszą? W ogórka!? Ty wandalu!!!- poczym oręż chłopca poleciał prosto w kupca roztrzaskując mu się na głowie. Tonie i Ładny ruszyli dzielnie w obronie swojego pracodawcy. Pierwszy zaatakował Tonie, napotykając jednak pustkę po szybkim uniku Hansa. Potem nastąpił pchnięcie Ładnego w wyniku którego skrytobójca musiał wskoczyć na swoje stoisko.
- Śmierć za stoisko z kapustą. Od razu widać, że twe życie nie jest więcej warte. – rzucił złowieszczo śmiejąc się kupiec z bezpiecznej odległości. Hans przekoziołkował za swoje stoisko, a Ładny przerąbał je swoim toporem. Na szczęście chłopak miał na podorędziu spory arsenał broni. Nic w tym w sumie dziwnego w końcu to były skrytobójca. Tym razem zdecydował się na … jabłka antonówki. Szybki ruchem pochwycił jedno z nich i rzucił w kierunku ładnego.
Ten jednak bez chwili zastanowienia pochwycił je w jedną rękę. Uśmiechając się perfidnie do Hansa. Ten spojrzał na niego lekko zaskoczony, poczym puścił serię antonówek w jego kierunku. Już następna przyniosła nie oczekiwany efekt gdyż Ładny puścił topór by pochwycić lecące jabłko. Kiedy nadleciała trzecia antonówka, podrzucił do góry pierwszą i złapał trzecią. Zbliżanie się czwartej zaowocowało podobnym efektem. Jednak kiedy Ładny zorientował się, że pozostałe dwa spadają podrzucił trzymane by złapać tamte. Po dorzuceniu jeszcze trzech antonówek przez Hansa, Ładny był w pełni zaabsorbowany żonglowaniem. Skrytobójca wykorzystał chwilę by użyć jednej ze swoich najstraszliwszych broni. Szybko porwał ją ze skrzyni obok i ruszył na Ładnego. Wiatr rozwiewał jego blond loki niczym antycznemu herosowi, który wybił się z lekkiego przysiadu by zadać okrutny cios swym potężnym orężem. Zginając się w locie w pól, uderzył a czerwona posoka poleciała dookoła. Ładny legł na ziemi ogłuszony siłą ciosu, zadanego wielkim arbuzem. Toniemu nie kazano długo myśleć, od razu rzucił się w wir walki. Najczęściej w takich momentach na horyzoncie pojawia się dzielny szeryf z ogromnym kapeluszem podpierający się na wielkiej strzelbie. Jednak tym razem, kapelusz został zmodyfikowany na beret z moherowej wełny, a strzelba na laskę dla niewidomych.
- Hansik, jesteś?- powiedziała pani Nessewasser, starsza niewidoma z okolicznej kamienicy.
- Oczywiście! Coś podać?- odpowiedział szybko Hans unikając pchnięcia mieczem Tonie’ego
- No to tak, chciałbym tak z pół kilo marchwi- powiedziała staruszka spokojnym głosem, podpierając się na lasce, grzebiąc w sporej sakiewce.
Hans przewrócił się o roztrzaskane stoisko i runął w tył, Tonie szybko do niego dopadł i wymierzył pchnięcie prosto w serce skrytobójcy.
- Już podaje!- krzyknął chłopa chwytając dwie marchewki by krzyżując je na piersi dać sobie jakieś szanse na przeżycie. W chwili gdy ostrze przeszyło marchew, Hans szybko ją przekręcił wytrącając broń z ręki Tonie’ego.
- Najlepsze marchewki w Walkorze. Podobno przedłużają życie!!- powiedział Hans mocno kopiąc zdezorientowanego Tonie’ego w krocze.
- Wstawaj darmozjadzie!- krzyczał kupiec kopiąc po nerkach Ładnego. Lecz ten widocznie postanowił jeszcze poleżeć, w końcu rzadko ma się okazje leżenia na zimnym śmierdzącym bruku z głową w roztrzaskanym arbuzie- do prawdy. Przygoda życia!
- To będzie pół srebrnika- powiedział Hans do pani Nessewasser dając jej starannie spakowane marchewki. Następnie obrócił się w kierunku Kupca spojrzał na niego groźnie- tym razem zrobiło to lepszy efekt dzięki czerwonym plamom po arbuzie.
Tonie skorzystał z chwili i szybko się oddalił, pozostawiając kupca samego sobie. Kupiec jednak nie zląkł się skrytobójcy- co było już jego drugim błędem dzisiejszego dnia. Spojrzał na niego groźnie prostując się, pewny swego bezpieczeństwa.
Hans wyciągnął rękę przed siebie, następnie wymierzył nieco ponad niego, a konkretniej w okno na pierwszym piętrze. Ścisnął mocno pestkę śliwki, którą dzierżył w dłoni, a ta śmignęła wprost w cynowe wiadro stojące na parapecie. Kupiec zdążył tylko spojrzeć w górę by ujrzeć jak kubeł pełen pomyj leci wprost na niego. W chwilę później rozległ się tylko huk i donośne „Kuuuuuurwa!” poczym legł w śmierdzącej kałuży. Z okna na najwyższym piętrze wychyliła się jakaś kobieta, odziana w różowe ubranie (choć nie było go wiele) wołając radośnie „Słuuuucham!” perlistym głose, jednak gdy zwęszyła kto to wołał- a zwęszenie tego niebyło zbytnio trudne, szybko zniknęła w oknie swego mieszkania.
Tak kończy się opowiadanie o Hansie von Zwiebel, straszliwym kupcu z Zakazu Handlu Ulicznego w Walkorze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)